- Na początku października odbyły się największe polskie targi poświęcone wnętrzom. Co zwróciło naszą uwagę? Krótka relacja.
Na początku października odbyły się największe polskie targi poświęcone wnętrzom. Warsaw Home Expo, bo o nich mowa, zgromadziło setki wystawców z branż dekoratorskich, meblarskich oraz wykończeniowych. Na potrzeby wydarzenia udostępniono trzy hale, z których każda warta była pełnego dnia zwiedzania. Było na co popatrzeć, więc na targach nie mogło więc zabraknąć i nas:) Zachłannymi oczkami wyłapywaliśmy cenne świeżynki z rodzimego ogrodu cudów projektowych!
Co zwróciło naszą uwagę?
Drewno z dna rzeki, czyli materiał dla koneserów
Przede wszystkim wyraźny nurt „eko” we wnętrzach. Gwoli uczciwości nie chodzi nam tutaj o wzornictwo ekologiczne, szczytne z wyższych pobudek, ale takie, które wyraźnie odwołuje się do natury. Niesamowite meble z tzw. czarnego drewna, czyli masywnych kłód wydobywanych z dna rzek, niezmiennie wywołują ciarki zachwytu. Bo też nie często ma się okazję podziwiać tak efektowne połączenie ludzkiego rzemiosła z dziełem matki natury. Zakonserwowane przez czas drewno ma intrygującą, czarną barwę, a finezyjna obróbka sprawia, że aż chce się go dotknąć. Niestety, stół czy kawiarka w tej… technologii (?) niekoniecznie zmieści się w budżecie każdego inwestora.
Chwycić drewniany kamień
Nieco inaczej rzecz się ma w przypadku ręcznie formowanych uchwytów. Wytoczone z kawałka drewna gałki w rozmiarze XL o organicznych kształtach zachęcają, żeby zamknąć je w dłoniach. Mimo powtarzalności kształtu każdy uchwyt jest inny. Wzoru usłojenia nie sposób podrobić. Unikatowość nie skaże nas tutaj na pewno na ogłoszenie bankructwa, może zaspokoić za to miejską tęsknotę za namiastką natury. I urozmaicić projekt, oczywiście : )
Ogród zamknięty w butelce
Co do natury, nawet jeśli kaktusy skazane są w naszych rękach na śmierć przez zaniedbanie, warto zawiesić oko na ekosystemach w butelce. Kawałek raju zamknięty w słoiku? Czemu nie. Zarówno słoik, jak i jego zawartość skłonią nas do wykrzesania większej troski wobec roślin.
Idea ogrodu w butelce jest prosta: odpowiednio dobrana wyściółka, filigranowa roślinka w środku i my. Strażnicy ekosystemu na parapecie. Generalnie nasz ogród może trwać w zamknięciu. Ważne jest, żeby na początkowym etapie istnienia został odpowiednio nawodniony, i aby posiadał dostęp do światła. Większą część pracy wykona za nas fotosynteza. Jeśli wewnątrz karafki dostrzeżemy nadmiarowe skraplanie wody, naszemu mikroogródkowi trzeba ruszyć na ratunek i podnieść nieco wieka. Czasami zmuszeni będziemy dolać nieco wody. Wrażliwa obserwacja odwdzięczy się nam za to pięknym widokiem. Bo kogo nie urzeknie widok zielonego mikro-świerku na tle ośnieżonego placu za oknem?
Jeśli obserwacja jednak nas przerasta, pewnym rozwiązaniem braku zieleni we wnętrzu może być zielona ściana, czyli tzw. ogród wertykalny. Skonstruowana jako system przebiegłych pojemników z automatycznym nawadnianiem, z odpowiednio wyselekcjonowanymi roślinami, powinna przetrwać nasze zabieganie i brak uwagi. W wersji ekstremalnej zieloną ścianę pokryć możemy mchem. Specjalny gatunek, chrobotek reniferowy - Cladonia ragniferina - może wytrzymać 10 lat bez jakiejkolwiek ingerencji ze strony właściciela. Jedyne wymaganie? Wilgotność powietrza… zbliżona do tej, która panuje we wnętrzach naszych domów. Mech występuje w wielu odcieniach, możliwe jest więc stworzenie bardzo efektownej kompozycji.
Zielona ściana = wertykalny ogród
W ostateczności tęsknotę za roślinnością może nam pomóc zwalczyć żywica. Zatopione w żywicy fragmenty liści, kwiatów czy omszałych gałązek wyglądają jak przybysze z wiecznego świata. Uformowane z żywicy kulki mogą towarzyszyć nam również poza domem – jako wiecznie kwitnąca biżuteria. Roślinność zatopiona w posadzce będzie jak „trawnik niewymagający podlewania”. I można sarkać, że to już rozwiązanie skrajnie syntetyczne, które z naturą nie ma wiele wspólnego. Ale nawet sarkanie nie zniszczy frapującego efektu dekoracyjnego…
Panele naścienne z korka
A gdy jesteśmy już przy dekoracjach, żywe zainteresowanie wśród projektantów wzbudziły panele naścienne z materiału jak najbardziej naturalnego – korka. Korek, poza wspaniałymi aspektami akustycznymi (jest świetnym izolatorem), urzeka fakturą. Jest jak kocie futerko dla miłośników kotów (lub psie dla miłośników psów, chociaż zwolennicy jeży domowych nadal będą pewnie zawiedzeni porównaniem). Co więcej, korek postanowiono uformować w zgeometryzowaną strukturę i jeszcze ją uprzestrzennić – tworząc system korkowych doniczek do montażu na ścianie. Co prawda na targach BeeDesign prezentowało wersję prototypową, ufamy jednak, że komplementy względem korkowej, naściennej doniczki zaowocują wprowadzeniem jej do seryjnej produkcji. Czekamy! ; )
Z wizytą u alchemika
Jeśli odwołania do natury zdążyłyby się już komuś przejeść, z pomocą przyjdzie metaloplastyka. Większość z nas kojarzy fronty kuchenne z metalu, bo to klasyka loftowych i industrialnych aranżacji. Czy zgadlibyście, że w większości przypadków fronty kuchenne nie są wcale wykonane… no właśnie, z litego metalu? Powłoką metaliczną można pokryć dowolny materiał! Trwają ciągłe testy nad zestawieniami dającymi iście „kosmiczne” efekty wizualne. Miedź mieszana jest z cyną, żelazo poddaje się korozji.. A wszystko to, żeby zabrać nas w fascynującą, wizualną podróż.
Chociaż od targów minęło już nieco czasu, pojawił się i minął Łódź Design Festival, a liście zaczęły gęsto spadać (czasami przenosząc się na porcelanę czy kafle) z drzew, optymistycznie zerkamy w stronę przyszłorocznych targów. Nie są drugim Mediolanem, i niech nie chcą być (mamy nadzieję). Chociaż wśród wystawców nie zabrakło "znanych i uznanych" z całej Europy, Warszawskie targi są wspaniałym pretekstem, żeby odkryć przede wszystkim wyroby rodzimego rynku. Rodzime wzornictwo kryje, jak było widać, wiele cudów.
iO PROJECT Interiors